Zjazd…

Gorący news!!!, w jednym ze sklepów sieciowych odmówiono Kapitanowi sprzedaży piwa po 22.00! Byliśmy zszokowani. Choć nie na tyle, by nie spróbować gdzie indziej – azjaci sprzedali bez problemu, więc odzyskaliśmy wiarę w Rosję. Ale robiło się już gorąco.

Dzisiaj to ten dzień, w którym właściwie nic mi się nie chciało. Taki zjazd fizyczno mentalny. Ruszyliśmy razem z hostelu, po czym ja, zniechęcony ceną, a Pan Golonka niekontrolowanym wypływem gotówki, poszliśmy sobie precz, a Kapitan z ACDC weszli do jakiejś kopulastej katedry, do której podobno warto było.

acdc _VOL2264
Po prawej ACDC robi zdjęcie.

kapitan_VOL2267
Kapitan ujeżdża smoka.

Jako cel obraliśmy twierdzę Pietropawłowską, ale że do każdych drzwi inna kasa, połaziliśmy po twierdzy, dziwując się różnym takim oficjalnym rosyjskim oświadczeniom, widzieliśmy też spadniętą z kosmosu kulkę i wiele historycznych postaci odlanych z brązu, aleśmy w końcu nigdzie nie weszli. Mając do wyboru jeść (i pić) a włazić w zapomniane przez Boga rosyjskie dziury, wybraliśmy zgodnie, że picie ważniejsze.

kulka z kosmosu _VOL2296 pyski _VOL2294
język angielski trudna język _VOL2292 Angielski język, trudna język.

Kołatało nam w głowach, żeśmy się z Wielmożnym Państwem Kapitanowskim umówili w twierdzy, ale oni byli przekonani, że przy jakimś statku, więc generalnie do spotkania nie doszło wcześniej, jak w hostelu.

Z twierdzy ruszyliśmy szukać krążownika Aurora, lecz po przejściu całej, niewąskiej skądinąd trasy, okazało się, że Aurora, zgodnie ze swą kobiecą naturą, spyliła ze swego miejsca postojowego do kosmetyczki i jej aktualnie nie ma. I nie wiadomo czy i kiedy wróci. Lekko zawiedzeni ruszyliśmy szukać petersburskego metra, które według miejskich legend miało być jednocześnie schronem przeciwatomowym, mając jednocześnie nadzieję, że chociaż metro pozostało na swoim miejscu i niespodzianki nie będzie. Była, choć nie taka, jakiej się obawialiśmy. Bilet na metro kosztuje obecnie 31 rubli, warto je wydać co do ostatniego, gdyż wjazd tam przypomina wjazd do piekła. Schody ruchome łączą wejście z położonym ca. 80m pod ziemią peronem. Nigdy w życiu tak długo nie jechałem schodami ruchomymi.

zjazd do piekieł _VOL2307

I tu jedno spostrzeżenie – Rosjanie są niezwykle karni, wszyscy grzecznie stoją przy prawej poręczy, by osoby zbiegające miały miejsce po lewej. Bez żartów. Tak jest w rzeczywistości.
Dojechaliśmy do Moskiewskich Wrót, takiej mikrej podróby L’Arc de Triomphe, po czym – posileni przydrożnym posiłkiem, ruszyliśmy na piechotę dalej, by odwiedzić przepięknej urody monastyr.

moskiewskie wrota _VOL2318 monastyr _VOL2330 Zdjęć z wnętrza nie będzie, gdyż wymagały błogosławieństwa popa, a nigdzie go nie było, żeby poprosić.

Parę metrów dalej znalazłem sklep z prawdziwą szkocką! Młodsi mogą nie zrozumieć, ale to rzadka sprawa. Przynajmniej w Rosji. Asortyment co prawda niewielki, ale było coś godnego uwagi, więc lekarstwo jest. Ceny – podobne do polskich.

Po powrocie do hostelu, pogadaniu z moim Kociątkiem i rozpętaniu jakiejś fejsbukowej kampanii zamierzałem udać się na spoczynek, ale znalazł się Kapitan i nie dał spać. Poszliśmy zjeść jakieś arabskie przysmaki i kupić piwo, o czym na wstępie pisałem.

Teraz ACDC z Kapitanem, poważni jak na pogrzebie, planują trasę, a ja umilam im to planowanie swoim niemieckim zorganizowaniem, czego i Wam życzę…

Dobranoc.