Do domu

Strasznie nerwowy ten Kapitan, pokrzykuje na innych uczestników ruchu drogowego, jak poganiacz na wielbłądzice. Denerwuje go nieprzewidywalność współtowarzyszy drogowej niedoli. Ja mam na to prosty sposób, by samemu być najbardziej nieprzewidywalnym, wtedy człowiek prowadzi zrelaksowany i bez niepotrzebnych wewnętrznych niepokojów, cały stres przesuwa na zewnątrz od siebie.

Cały dzień jechaliśmy na południowy zachód połykając kolejne kilometry, mieliśmy jedynie dwa przystanki.

Wilczy apetyt Kapitana zwiódł go do jakiejś przydrożnej restauracji, w której akurat nie było prądu. Skutkowało to m. in. sikaniem po omacku. To pierwszy przystanek. Drugi to granica rosyjsko – łotewska, na której wydarzeniem dnia był przejazd czarnego jak moja dusza kongijskiego dyplomaty. Zdezorganizowało to rosyjską trzepaninę i nasz przejazd zajął mniej więcej godzinę i dwanaście minut.

Wieczorem zajechaliśmy nad jeziorko, rozbiliśmy obóz, ognisko, kolacja i spać.

Rano wstali wszyscy, wstałem i ja, wstała też mgła._VOL3596

To ostatni nocleg w polu, podczas miłej podróży – zaczynamy pędzić do domu, mam serdeczną nadzieję, że wszystkim miło się czytało nasze przygody, bardzo dziękuję za zainteresowanie oraz…

Bardzo dziękuję za wspólną podróż ACDC, Kapitanowi i Łowcy Zórz.

Po drugiej stronie króliczej nory możecie skonfrontować moją konfabulacyjno – fabularną historię, do czego gorąco zachęcam. Tamtego bloga pisze ACDC.

I dziękuję mojej Anulce za to, że jest ze mną również i w tej podróży, choć mniej ciałem, a bardziej duchem :)