jak na razie zimno i mokro…
i choroba męczy…
ale już za parę godzin wsiądziemy w kolejkę, następnie w autokar, potem w metro albo autobus tylko po to, by dotrzeć na lotnisko, skąd przelecimy za morze
bo Podróż to Podróż – ma swoje wymagania
i nieważne, że chorzy, że zimno czy mokro…
coś ciśnie, coś gna, coś zmusza, by iść, by zobaczyć, by sprawdzić, co znajduje się tam, daleko, hen, za wzgórzem, za morzem
i prawdziwa Podróż zaczyna się wcześniej, niż zgrzyt klucza w zamku
zaczyna się gdzieś w sercu, w duszy
i nikt naprawdę nie wie, kiedy?
może jest tam od zawsze?