Kutaisi. ქუთაისი.

Najczęściej odwiedzane przez nas miasto w Gruzji. Nie z powodu jakiejś oszałamiającej urody, nie. Raczej z powodu strategicznego położenia. Lokalny węzeł komunikacyjny. Siedziba parlamentu Gruzji, którego budynek wyróżnia się na tle okolicznej architektury, jak pierwszy pryszcz na twarzy nastolatki.
parlament _DSC6908
Zauważyliśmy przy okazji, iż Gruzini lubią takie falowano – ślimakowate kształty – nowy most pokoju w Tbilisi, który opisywaliśmy za poprzedniej wyprawy, wygląda, jak ogonek budynku parlamentu. Ta preferencja, oczywiście, tyczy tylko tych, którzy nie muszą liczyć się z kosztami, ponieważ wydają niczyje publiczne pieniądze. Zwykli mieszkańcy, zgodnie z wielowiekową tradycją, gniją lub zdychają w uroczych rozpadlinach.


Ostatni dzień wyprawy jest zawsze przepełniony takim wdychaniem na zapas: chodziliśmy wszędzie, w górę i w dół, w lewo i prawo, szukaliśmy pamiątek dla naszych dzieciątek, wąchaliśmy wiosenne kwiaty, łapaliśmy wiatr we włosy…


Ostatni dzień wyprawy nigdy nie jest smutny. Jest raczej łapczywie melancholijny, a przez zmęczenie dodatkowo odrobinę przytłumiony. Ostatni dzień wyprawy to pierwszy krok w nową przygodę. To dzień, w którym zaczynamy pakować plecaki na następny wyjazd…

ქუთაისი nic się nie zmieniło – dalej jest w nim słodkie nic z fontanną, białym mostem, rzeczką i kilkoma zabytkami. Lecz wszystko to przytłoczone gwałtownym, miejskim pośpiechem, nie daje radości z eksploracji. Zwłaszcza ostatniego dnia.
Ale – uwaga! Jest to jedyne znane nam miasto, które posiada sklep z używanymi ulami. Nieprawdopodobne!
sklep z ulami _DSC6915

Do zobaczenia wkrótce, Gruzjo!
თქვენ მალე!