Kapitan Krzywa Gała

Wieczorem, po ulokowaniu się w pokojach, spotkaliśmy się by omówić rzeczy bieżące i przyszłe, pogadać o historii i osuszyć medykament zakupiony przez towarzyszy dla zdrowotności. Jako, że wiele z tego, co zostało powiedziane nie nadaje się do powtarzania ni publikacji (bo to cudze historie), zamknę temat radosnym przydomkniem, którym życie obdarzyło Maćka: Kapitan Krzywa Gała. Albo Pała.. ale Giętka, albo Wielka – dokładnie nie pamiętam, właściwie można używać w dowolnej kombinacji. Nie muszę chyba nic więcej dodawać? Coś w tym stylu.

Pobudka, śniadanie, pakowanie. Przy okazji wyszło drogą rzeczowej eliminacji, iż dzisiaj ja będę kierował pojazdem mechanicznym. Ruszyliśmy zatrzymując się na moment w Gołdapii, przez Stańczyki i błotnisty Trójstyk Granic, po czym wkroczyliśmy niepostrzeżenie na Litwę.

stańczyki_VOL1990

O Litwie trudno pisać, gdyż budzi skrajne emocje. Niektórzy pochodzą z Litwy lub mają tam rodzinę, niektórzy traktują ją jak jeszcze jedno polske województwo, tymczasowo oderwane od macierzy. Są też i tacy, którzy Litwy lub Litwinów nie lubią ze względu na ich historię lub obecne zachowanie spowodowane, jak twierdzą, kompleksami wobec Polski i Polaków.

Litwa widziana zza kierownicy jest nudna do kwadratu. Płaska, trochę przypomina Żuławy, z małym wszakże wyjątkiem – na Litwie widać, że Ziemia jest okrągła, gyż jedziemy po płaskowyżu i horyzont się zapada, a na Żuławach widać, że Ziemia jest wklęsła i jedziemy po dnie miski. Zdaje się, że jakiś czas temu dyskusja na ten temat budziła żywe zainteresowanie.

Litwini, dla urozmaicenia, kładą asfalt głównie z rolki; do robienia rond i zakrętów sprowadzają specjalistów zza granicy. Gdyby nie piękna natura w postaci kilku rzeczek, kraj przemknąłby za oknami, jak dzieci przebiegające przez ulicę.

Na obiad wziąłem Cepeliny, dość smaczne, choć moja babcia robiła znacznie lepsze. Ada bardzo chwaliła chłodnik litewski z puree ziemniaczanym, zaś Łukasz wziął 3 kilo golonki i ledwo to zmieścił. Kapitan jadł jakieś pirackie żarcie nadziane na rapier.

Po obiedzie pojechaliśmy na największy plac budowy Europy Anno Domini 2015: Łotwę. Wahadełko na wahadełku, nawierzchnia z kamieni i błota. Prędkość podróżna spadła do 3 km na godzinę. Jedynym miłym akcentem na Łotwie była przepiękna tęcza, która towarzyszyła nam w ramach politycznej poprawności całą drogę.  tęcza_VOL2001

Mimo, że bardzo starałem się ukryć mizerną ilość kilometrów, pod wieczór szydło wyszło z worka – nie daliśmy rady wybrać miejsca biwakowania za dnia, trzeba było nadrabiać kilometry. Przed granicą zakupiliśmy kolację i śniadanie, po czym po ciemku znaleźliśmy jakąś drogę w las, rozłożyliśmy namioty i poszliśmy w kimę.

łotwa camp_VOL2003

Tak, deformacja namiotu spowodowana napastliwym zachowaniem wozidełka.