Zagadki czasoprzestrzeni

Przez to, że spać poszedłem w jakimś nieistniejącym superniedoczasie, wstałem o 5tej i poszedłem zdjęcia robić.

Meczet Koł Szerif sąsiaduje z cerkwią, obok są inne budowle niewiadomego przeznaczenia, a ai cam w lg stwierdziło, że to światowej sławy łódka. No spoko. Niech będzie i łódka.

Jako, że od 5tej na nogach, poszedłem coś zjeść. Jedyną otwartą knajpą w okolicy o tej porze jest McDonald’s.

Mój Boże, w ilu przydrożnych i hotelowych kafejkach, kafeteriach, jadłodajniach i restauracjach siedziałem w swoim życiu… Każde z tych miejsc jest inne, choć wydawałoby się, że ile w końcu można wymyślić sposobów na knajpkę. Niektóre z tych miejsc nie mają żadnego charakteru, no pozbawione są w zasadzie wszystkiego, czego można się uczepić i tym samym trafiają w kategorię McDonald’sów i KFCów wszelakiej maści: plastikowe, sterylne, bez duszy. Niektóre przepełnione są duchem ludzi, którzy w nich pracują. Są bowiem ludzie, którzy samą swoją obecnością nadają sznyt i elegancję, bądź odwrotnie, tworzą wnętrze artystyczne, saloonowe, karczemne. W innych z kolei miejscach to muzyka tworzy wnętrze, albo jedzenie. Co jeszcze, na Boga, można napisać na McDonald’sa? Ano, własnie. Można. Jak się kaprawo trafi, to można. Temperatura na dworzu z 7-8 stopni, wchodzę więc się ogrzać, a tu klima na pełną parę tak, że nawet frytki doniosłem na miejsce już chłodne. Zmusiło mnie to do pochłonięcia pożywienia, jak Kasztan (mój psiak, żarłok urodzony, gryzie jedynie kości, resztę, jak pelikan – łyka).

Mam kupione 20gb internetu, zostało 14,8, a praktycznie codziennie muszę doładowywać konto po 300 rubli, żeby net działał. Dziwna sprawa z tym internetem w Rosji.


Dziś dzień spokojny, co prawda wstałem przed świtem i zdeptałem Kazań, więc czułem lekkie zmęczenie, ale na samym początku jazda dostarczała mi sporo przyjemności. Potem zaczęły się schody, mianowicie na drogę wypełzły ciężarówki, przebudzili się właściciele małych samochodów, zrobiło się gęsto, co kilka kilometrów roboty drogowe i tak aż do Niżnego Nowogrodu, miasta położonego przy ujściu Oki do Wołgi. Uwaga na marginesie: Oka mała, Wołga duża. Rosjanie zachowali proporcje rzek przy budowie samochodów o tych nazwach.

To miasto jest tak odległe od Kazania, jak tylko może być: przeważnie niska, dwupiętrowa zabudowa, większość budynków wygląda na XVII-XVIII wiek, jest steranych życiem, panuje taki, dający się wychwycić, że tak powiem, chaos architektoniczny.

W Kazaniu zabytki są zorganizowane wokół wzgórza z Kremlinem, w Niżnym Nowogrodzie budował każdy, jak chciał, gdzie chciał i w sposób jemu akurat pasujący. Żeby wyłuskać zabytki, trzeba dużo chodzić. Znalazłem nocleg w hotelu Iris i poszedłem na miasto. Kremlin zamkęli o 17tej, więc nawet nie wspinałem się do góry, za to ruszyłem wzdłuż Wołgi. Nadeszła ciemność, a ja ciężko przechodziłem załamanie nerwowe, gdyż żaden z budynków nie był podświetlony, no, pomyślałem, nici ze zdjęć. Nakręciłem nawet krótki film obrazujący moje cierpienia, po czym rozbłysły światła. Oczywiście – nie wszędzie i nie wszystkie. Ale parę obiektów wyglądało zupełnie przyzwoicie.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Leave a Reply